poniedziałek, 18 sierpnia 2014

"Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje." - Blog zawieszony.

Hej, *muzyka*
Jak już wiecie po tytule postanowiłam zawiesić wszystkie moje blogi z opowiadaniami, ponieważ nie wyrabiam już na zakrętach. Wiem, może to strasznie głupio brzmi, ale taka prawda. Po prostu nie mam pomysłów na dalsze przygody "bohaterów" opowiadań.

Podjęłam taką decyzje i nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek wróce do pisania. Przepraszam tych, którzy czytali moje wypociny (jeśli w ogóle takie osoby kiedyś istniały). Wiem, że zawiodłam Was na całej linii, ale nie miałam innego wyjścia, wcześniej czy póżniej i tak bym podjęła tą samą decyzje.



piątek, 1 sierpnia 2014

Nowa historia

Hej,
Wiem, że pewnie czekaliście na następny rozdział (jeżeli ktoś w ogóle czekał), ale niestety nie mam za dużo czasu. Rozdział postaram się dodać w najbliższym czasie, a do tej pory musicie zadowolić się moim nowym blogiem z opowiadaniem. Pisze go razem z Monicą, która jest naprawde w tym świetna, więc mam nadzieje, że to połączenie razem z historią będzie sukcesem.
Only in my dreams I can go back to what over.
 Zapraszam do czytania i komentowania oraz życze miłych wakacji.

środa, 23 lipca 2014

Czwarty

*oczyma Darcy*
W drodze do szkoły ciągle myślałam o Zayn'ie i o dragach, które miał mi załatwić. Miałam już wchodzić do szkoły, kiedy zauważyłam motor parkujący przed budynkiem szkoły. Pobiegłam w tamtą stronę i nie witając się zapytałam wprost:
- I co? Masz dragi?
- Może tak, może nie.
- Wiem, że masz. - odpowiedziałam i zaczęłam obmacywać jego kieszenie.
- Spokojnie. Wiem, że jesteś napalona, ale że aż tak bardzo. - zaśmiał się głośno, chociaż dla mnie to wcale nie było śmieszne.
- To masz czy nie? - zapytałam spokojnie.
- Ja w przeciwieństwie do ciebie nie nosze ich w kieszeniach.
- Wiem, że je masz.
- Też to wiem.
- Ile za nie chcesz?
- Nic.
- To po prostu mi je daj.
- Nie ma nic za darmo.
- Czyli czego chcesz?
- Zróbmy tak... - przerwałam mu w połowie zdania, bo strasznie mi się spieszyło.
- Mógłbyś mówić szybciej, bo trochę mi się spieszy.
- Chcesz towar czy nie? - zadał mi pytanie retoryczne, na które znał odpowiedź. - Właśnie dlatego zróbmy tak. Dzisiaj jest u mnie impreza, na która pewnie dobrowolnie byś nie przyszła, więc jak na nią przyjdziesz to dostaniesz to co chcesz.
- Niech będzie, a o której mam być? - zapytałam.
- Impreza zaczyna się o 20-stej, ale jeśli chcesz możesz przyjść wcześniej, będę do twojej dyspozycji. - powiedział, po czym uśmiechnął się szyderczo.
- Spierdalaj. - rzuciłam odchodząc.
- Grzeczniej się nie dało? - sarknął i wyciągnął paczkę papierosów z tylnej kieszeni spodni, nie musiałam się odwracać, żeby to zobaczyć. Po prostu to wiedziałam, znałam go lepiej niż ktokolwiek, ale nikt tego nie wiedział.

*oczyma Alice*
Zobaczyłam Alice kątem oka, ale nie byłam pewna czy to ona. Poszłam za nią i doszłam w taki sposób do toalety. Zapukałam i otworzyłam każdą kabinę, po czym została mi tylko jedna niesprawdzona. Wiedziałam, że ona tam jest, bo gdzie indziej mogłaby być. Bez pukania otworzyłam ostatnia, która mi pozostała i zobaczyłam skuloną w rogu Darcy. Domyśliłam się, że potrzebny jej spokój, usiadłam obok i patrzyłam przez długą chwile przed siebie. pomimo tego, że byłyśmy pokłócone nie mogłam zostawić jej samej. Jest przecież moją przyjaciółką i to się nigdy nie zmieni.
Siedziałyśmy tak przez prawie całą przerwę, po czym Darcy wstała pierwsza, a ja po niej. Wyszłyśmy z pomieszczenia, następnie kierując się w stronę sali, w której miały się odbyć nasze zajęcia. W drodze do klasy zatrzymał mnie Liam, więc zatrzymałam się i pozwoliłam Darcy odejść.
- Hej - przywitał się.
- Hej - odpowiedziałam, po czym nastąpiła chwila niezręcznej ciszy.
- Wiesz, jest taka sprawa. - zaczął swoim ochrypłym głosem.
- Tak? - zapytałam nie wiedząc o co chodzi.
- Dziś Zayn organizuje u siebie imprezę i chciałbym, żebyś ze mną poszła. Może to nie najlepsza chwila, bo zerwaliśmy, ale jako przyjaciele.
- Dlaczego nie?
- To jesteśmy umówieni. O 19 przyjadę po ciebie.
- Spoko
- To pa. - odparł niezbyt pewnym głosem i pochylił się lekko, żeby pocałować mnie w policzek. Uśmiechnęłam się lekko, a on odparł. - To tylko przyjacielski gest.

*oczyma Zayn'a*
Wszedłem do szatni, gdzie już znajdowali się moi kumple. Przywitałem się z każdym podaniem ręki i zaczęliśmy rozmowę:
- I jak ci poszło z Darcy? - zapytał ciekawy wszystkiego Harry.
- Nikt nie oprze się mojemu urokowi. - powiedziałem ze swoim wyuczonym uśmieszkiem pt. "ja tu rządzę".
- Tak łatwo ci z nią poszło? Wie co dla niej szykujesz? - zapytał Liam.
- Dowie się w swoim czasie. A ty Liam? Już owinąłeś sobie na nowo Alice wokół palca?
- Na razie wszystko idzie w dobrym kierunku. - powiedział z lekkim uśmieszkiem.


piątek, 27 czerwca 2014

Trzeci

*Oczyma Alice*
Może jednak za bardzo gwałtownie wybiegłam z budynku, przecież nie każdy wie co ja naprawdę czuje. Właściwie to nikt nie wie i nie powinnam tego od nikogo wymagać. Ale to był odruch, coś jakby we mnie pękło, coś co chroniłam w sobie, by nie opuściło wnętrza mnie.
Szłam powoli ciemnymi uliczkami Londynu wpatrując się z zaciekawieniem w zabytkowe budynki tej dzielnicy. Nigdy tu nie byłam, właściwie nie wiem co oznacza "TU". Nie wiedziałam gdzie Idę, ale nadal brnęłam przed siebie. Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok, niestety nie mogłam zlokalizować do kogo należy. Co parę kroków odwracałam się, by spojrzeć za siebie, ale dalej nikogo tam nie dostrzegłam. Po chwili poczułam czyjś oddech na swoim ramieniu. Zdezorientowana stanęłam w miejscu, po czym niespodziewanie rzuciłam się do biegu, było to trochę trudne, ponieważ byłam strasznie zmęczona. Mimo tego w zaskakująco szybkim tempie dobiegłam na róg jednej z ulic. Byłam już wystarczająco daleko, by uniknąć zaatakowania przez nieznajomego.
Szłam prze siebie, mój oddech powoli się uspokajał, kiedy obok mnie przystanął samochód. Zaczęłam szybciej iść, gdy usłyszałam czyjś głos wypowiadający moje imię:
- Alice, poczekaj. - spojrzałam za siebie i zauważyłam Liam'a, który jedną ręką opierał się o drzwi, a drugą trzymał kierownicę. Zatrzymałam się na chwilkę, a on podjechał i otworzył mi drzwi. - Wsiadasz? - zastanowiłam się chwilkę i postanowiłam z nim pojechać, to zawsze lepsze niż plątanie się po nie oświetlonych uliczkach.
Jechaliśmy w ciszy dopóki Liam nie zaczął tematu:
- Co ty tu robiłaś, to niebezpieczna okolica. - zapytał zaciekawiony.
- Mogłabym cie zapytać o to samo. - moja odpowiedź wyraźnie go speszyła, bo nic więcej nie powiedział.
Dojechaliśmy pod mój dom, a ja podziękowałam za podwózkę i zaszyłam się w mojej torebce w poszukiwaniu  kluczy. Weszłam do domu i cichaczem popędziłam do swojego pokoju, co niezbyt mi się udało, bo upadłam dobre cztery razy.
Gdy z poobijanymi nogami dotarłam do pokoju bezwładnie opadłam na łóżko i wzięłam do ręki telefon. Z przyzwyczajenia włączyłam wyświetlacz i ukazała mi się ikonka sygnalizującą połączenia od Darcy.
Chwile zastanawiałam się czy do niej zadzwonić, ale mój honor był silniejszy. Gdybym zadzwoniła, pokazałabym, że jestem słaba. Wiem, jestem taka, ale nikt poza mną nie powinien o tym wiedzieć.

*Oczyma Darcy*
Wróciłam do domu po treningu, wzięłam prysznic i położyłam się spać.
Jak to zwykle bywa nie mogłam zasnąć. Sięgłam więc do kieszeni kurtki, w której byłam w szkole, lecz nic tam nie znalazłam. W tamtej chwili przypomniałam sobie wydarzenia sprzed paru godzin, tabletki i prochy, które kupiłam jak zwykle u Louisa musiały mi wypaść podczas ucieczki. Czyli czeka  mnie kolejna nieprzespana noc i dzień bez wspomagających substancji. Jak na razie dobrze sobie z tym radze, ale co będzie jak pójdę do szkoły? Louis już pewnie nie sprzeda mi nawet jednej działki, a jakby to i tak bym jej od niego nie kupiła. Ale czego nie robi się dla rzeczy których pragniemy? Które dają nam siły na kolejny dzień? Tylko jedna osoba może mi pomóc i zrozumieć... Zayn.
Ponownie wzięłam do rąk mój telefon i wyszukałam w spisie kontaktów numer Zayn'a. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam chłodny telefon do ucha, co spowodowało u mnie przeszywający dreszcz. Już po chwili w słuchawce rozbrzmiał zaspany głos Malika:
- Czego chcesz?
- Hej, też miło cie słyszeć.
- Wiesz która jest godzina? Dokładnie 2 w nocy.
- Jak robiliśmy imprezę to jakoś ci to nie bardzo przeszkadzało.
- To była inna sytuacja, jakbyś przyszła do mnie to bym się nie pogniewał. - powiedział z cichym śmiechem.
- Tak, wiem dla Malika każda pora jest dobra.
- A tak w ogóle to po co dzwonisz? Bo chyba raczej nie, żeby pogadać o moim sposobie spędzania imprez.
- Mam sprawę...
- Do mnie?
- Tak, czy to takie dziwne?
- Może zaczniesz gadać, bo chciałbym być jutro żywy.
- Masz towar?
- Nie, właśnie miałem dziś kupić u Louisa, ale ta akcja z tobą pokrzyżowała mi plany. A raczej ty jesteś ważniejsza niż jakieś tam prochy.
- To zależy dla kogo...
- Dla mnie napewno.
- Taa, wmawiaj to swoim pizdom, które spędzają z tobą noc.
- Jakbyś nie była to bym przeszedł obojętnie, a tego nie zrobiłem.
- Dobra, mniejsza z tym. A co teraz zrobimy? Przecież Louis już nigdy nie pokaże się pod szkołą.
- Znajdziemy innego dilera. Nie martw się i staraj się o tym za dużo nie myśleć. A teraz daj ludziom spać. Do jutra. - gdy skończył mówić, bez słowa rozłączyłam się i ponownie się położyłam.


środa, 11 czerwca 2014

Drugi

~oczyma Darcy~
Jego ciało coraz bardziej na mnie napierało, przytrzymując mnie przy ścinie starej kamienicy. Próbowałam się szarpać, ale on tylko ścisnął mocniej moje już obolałe nadgarstki.
Nagle zaraz za plecami Louisa znalazł się Zayn, pewnie przyszedł tu po to samo co ja. Nie łudziłam się, że pomoże mi w tej beznadziejnej sytuacji, lecz zanim się obejrzałam Louis leżał już unieruchomiony na zimnym chodniku. Otworzyłam buzie żeby podziękować mojemu wybawcy, ale gdy z mojej buzi miały wydobyć się słowa, poczułam na swoim nadgarstku jego ciepłe dłonie ciągnące mnie w stronę przystanku.
Niestety w czasie gdy biegliśmy nasz autobus zdąrzył przyjechać, jak zarówno odjechać. Nie wiem po co w ogóle biegliśmy, ponieważ ja już od chwili kiedy zorientowałam się po co biegniemy wiedziałam, że nie zdarzymy. Może gdyby Zayn biegł sam miałby jakieś szanse, ale ze mną? Nie chodzi mi o to, że wolno biegam, ale po prostu jakbym szybko nie biegła i tak autobus odjechałby mi przed nosem.
- O nie! Następny jedzie dopiero za godzinę - powiedziałam lekko poddenerwowana.
- Wrzuć na luz mała - podkreślił ostatnie słowo i uśmiechnął się szyderczo.
- Taaaa, ciekawe jak? - odpowiedziałam szukając w kieszeni kurtki woreczka z białym proszkiem.
- Czego tam tak szukasz? - zaśmiał się, właściwie nie wiem z czego, ale domyśliłam się jakiego typu była to myśl.
- Gdzie jest mój towar? - krzyknęłam idąc w stronę z której przybiegłam, lecz coś mnie zatrzymało. Raczej nie coś, a ktoś. Jego silne ramiona oplotły mnie, a ja nawet nie próbowałam się z nich wyswobodzić. Wiedziałam, że nie powinnam mu na to pozwalać, ale to coś było silniejsze ode mnie. Nie mogłam tego zrobić, ten uścisk, te charakterystyczne ciepło i opuszki palców
przypominały mi o bliskości jaką obdarowała mnie tylko jedna osoba.


~oczyma Alice~
Wsiadłam do autobusu i zajęłam wygodne jak na współczesne autobusy miejsce. Gdy autobus odjeżdżał przez okno zauważyłam biegnących Darcy i Zayna w stronę odjeżdżającego już pojazdu. Właściwie to co ona z nim robiła jeszcze trzymających się za ręce? W tej właśnie chwili postanowiłam napisać do mojej przyjaciółki, otwarłam moją torebkę i zaczęłam niekończące się poszukiwania mojego telefonu. W pewnym momencie zguba się znalazła, ale wyślizgnęła się z mojej dłoni i wylądowała na na ziemi. Schyliłam się, by go podnieść, ale było za późno, bo przechwycił go chłopak, na którego nie musiałam patrzeć, żeby go rozpoznać. Był to Liam:
- Dzięki - powiedziałam nawet na niego nie patrząc
- Mogę się przysiąść - powiedział, po czym wskazał na wolne miejsce zaraz obok mnie.
- Jak musisz... - usiadł spoglądając na mnie kątem oka.
- Nie zachowujmy się jak dzieci.
- Dorosły się znalazł.
- Wiesz przecież, że ty zawsze byłaś najważniejsza.
- No właśnie, byłam.
- Jesteś i będziesz, a z tą laską to tylko przelotna znajomość.
- No i właśnie o to mi chodzi, przelotna znajomość, czyli przeleciałeś i zostawiłeś, tak? - wydarłam się na cały autobus.
- Dobra, dajmy sobie spokój, może właśnie tak miało być? - speszony ześlizgnął się z siedzenia i zrobił krok w stronę wyjścia, kiedy ja złapałam jego bezwładną rękę. Odwrócił głowe w moją stronę i spojrzał na mnie pytająco.
- Razem już raczej nie będziemy, ale możemy być przyjaciółmi, co ty na to? - powiedziałam jak aktor wyuczony na pamięć tekstu na przedstawienie, ale wiedziałam co w tym przypadku oznacza przyjaźń. Liam zadziornie się uśmiechnął i wyszedł z autobusu, a ja zaraz za nim.
***
Weszłam do pustej łazienki i zaczęłam w ciszy myć ręce. Cisze przerwała Darcy, która jak zwykle na ostatnią chwile przyszła na trening. Stanęła obok mnie i zaczęła wpatrywać się w moje ręce. Dobrze wiedziałam o co jej chodzi, więc szybko zakręciłam kran i ruszyłam w stronę sali, by uniknąć jej wzroku. Ucieczka od niej mi się nie udała, ponieważ w odpowiednim momencie chwyciła mnie za rękę i zapytała tak szybko, jakby bała się, że zmieni zdanie:
- Dlaczego to zrobiłaś? Znowu? Przecież coś mi obiecałaś.
- Nic ci nie obiecywałam, dobra daj sobie spokój. - powiedziałam na jednym tchu i pobiegłam się przebrać, a już za parę minut byłam na zewnątrz.



poniedziałek, 26 maja 2014

Zwiastun

Wreszcie zrobiłam zwiastun do tego bloga, mam nadzieje, że wam sie spodoba.


wtorek, 13 maja 2014

Pierwszy

~oczyma Alice~
Leżałam w łóżku nie mogąc zasnąć. W głowie miałam tylko słowa mojej nauczycielki baletu - "Nie możesz być dobra, tylko NAJLEPSZA". Nie mogąc wytrzymać wewnętrznego bólu pobiegłam do łazienki, która mieściła się w moim pokoju. Pospiesznie otworzyłam szafkę, w której miały znajdować się żyletki. Wzrokiem przeszukałam wnętrze szafki, aż do czasu gdy odnalazłam cel moich "poszukiwań". Sięgłam ręką w głąb szafki, przy tym przewracając wszystko co w niej było. Gdy dotknęłam ostrego przedmiotu moje ciało przeszły dreszcze, a serce zaczęło bić coraz szybciej.
Obracałam żyletkę w trzęsących się ze strachu dłoniach. Chwilę później ostrze zagłębiło się już w moją bladą i zarazem siną oraz pełną blizn skórę na nadgarstku. Zacisnęłam zęby i jednym pociągnięciem zadałam sobie nową ranę. Żyletka wypadła mi z rąk robiąc czerwoną plamę na śnieżno białych kafelkach.
Podeszłam do umywalki i przemyłam krwawiące miejsce. Zakręciłam korek, po czym oparłam się rękami o umywalkę. Podniosłam głowę i ujrzałam w lustrze moją mokrą od łez twarz.
Byłam słaba, bo przecież to ja się cięłam, tylko ja byłam temu wszystkiemu winna. Może gdyby nie ten wieczór wszystko potoczyłoby się inaczej...
Tego wieczoru tak samo jak zawsze wróciłam do domu z popołudniowego treningu. Wiedziałam, że nie ma innego sposobu na to bym była najlepszą baletnicą, jak codzienne treningi, wymagająca nauczycielka czy motywacja. Moją motywacją był Liam, to on mnie wspierał i przychodził na mój każdy trening, do czasu. Właśnie w tym dniu nie przyszedł.
Siedząc na wielkim łóżku próbowałam dodzwonić się do mojego chłopaka, strasznie się o niego martwiłam. Po kilku połączeniach wykonanych do Liama postanowiłam pójść do jego domu, by sprawdzić co tak naprawdę się stało. Gdy byłam już przed wielkim domem w kolorze kości słoniowej postanowiłam nie czekać długo i zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła mi brązowowłosa dziewczyna, której nigdy wcześniej nie widziałam. Po chwili z drzwi, które prowadziły do salonu wyłonił się uśmiechnięty Liam. Spojrzałam na niego wściekła, w tej samej chwili z jego twarzy zszedł promienny uśmiech. Obróciłam się na pięcie i zaczęłam iść w szybkim tępie w nieznanym mi kierunku. Słyszałam jak coś wołał, ale to mnie już wtedy nie obchodziło.
To był prawdopodobnie najgorszy dzień w moim życiu, oczywiście poza tym w którym się urodziłam. Nie mogłam sobie poradzić z myślą, że chłopak, którego kochałam, z którym rozumiałam się bez słów, spotykał się z inną. Dlaczego? Zawsze powtarzał, że jestem idealna. No tak, a ja mu we wszystko wierzyłam, pewnie nie tylko mi to mówił.
Dzięki niemu zyskałam pewność siebie, a zarazem on był przyczyna jej utraty.
Zawsze pragnęłam, by nic nas nie rozdzieliło i żeby nasz związek trwał do usranej śmierci. No cóż, widocznie brakło dla nas szczęścia.
Po rozstaniu wszystko się posypało, jak domek z kart w wietrze. Wszystkie docinki i krytyki bolały jeszcze bardziej niż przedtem i do tego jeszcze ta fala rozczarowań. Nie wytrzymałam wewnętrznego bólu, na którego nie było już miejsca we mnie. Sięgnęłam po żyletkę i zadałam sobie ból, który jednocześnie zatrzymał cierpienie mojego wnętrza. Choć nie na długo...

~Oczyma Darcy~
W moim pokoju rozbrzmiał dźwięk budzika. Byłam w szoku, bo w wakacje spałam do południa, a teraz jest dopiero 7:00. Dlaczego wakacje nie mogą trwać wiecznie?
Leniwie wstałam z łóżka i udałam się do wielkiej szafy. Otworzyłam ją i zanim się obejrzałam cała jej zawartość wylądowała na podłodze. To nie moja wina, że jestem bałaganiarą i zawsze upycham wszystko do szaf.
Przełożyłam rzeczy z podłogi na swoje łóżko i obiecałam sobie, że po powrocie ze szkoły wszystko posprzątam. Wybrałam ubrania, które wydawały się do siebie pasować i udałam się do łazienki, by zrobić poranną toaletę i ubrać się w naszykowane ciuchy.
Pospiesznie zeszłam po schodach potykając się parę razy o swoje nogi. Założyłam buty i wyszłam z domu. Idąc do bramki dzielącej mnie od chodnika poczułam bardzo dobrze znane mi uczucie. To mój brzuch domagał się śniadania. Często oszukiwałam głód, lecz nie jestem anorektyczką, bulimiczką czy coś z tych rzeczy.
Dochodząc na przystanek autobusowy słyszałam już z daleka śmiechy - Zayn'a, Harr'ego i Liam'a, którego nie darzyłam zbyt dużą sympatią.
- Hej mała! - zawołał Zayn.
- Spierdalaj pedale. Ile razy mówiłam ci już, że mała to może być twoja pała? - mówiąc to uśmiechnęłam się zadziornie. Nigdy tak o nim nie myślałam, ale lubiłam go trochę powkurzać.
- Może raz, może dwa... - zaczął wyliczać jednocześnie odpowiadając mi na pytanie.
- Wow, Zayn. Ty umiesz liczyć. - powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Nie byłabyś sobą jakbyś normalnie odpowiedziała?
- Nie, już po prostu taka jestem.
Naszą interesującą dyskusję przerwał autobus nadjeżdżający zza zakrętu. No i może dobrze, bo nie wiadomo co by się stało.
Podróż autobusem przebiegła nawet spokojnie, nie biorąc pod uwagę chamskich docinek  chłopaków.
Do szkoły dotarliśmy oczywiście spóźnieni. Wbiegliśmy na sale, w której miało odbyć się rozpoczęcie kolejnego roku szkolnego. Wszystkie oczy zwróciły się ku nam, gdy Liam z trzaskiem zamknął drzwi. Przeszukałam wzrokiem całą sale, po czym zauważyłam Alice stojącą w rogu sali. Ruszyłam w jej kierunku, a reszta za mną. No oprócz Liam'a. Pewnie chciał uniknąć niepotrzebnej kłótni z Alice. Właściwie to Ali nigdy nie dała mu wytłumaczyć się z tamtej sytuacji. Wiele razy próbował przepraszać, tłumacząc, że to nie tak jak myśli, ale Alice zawsze go ignorowała.
Przywitałam się z nią krótkim "hej" i stanęłam tuż obok niej. Chwilę się jej przyglądałam i zauważyłam, że coś ją gryzie. Zakładam, że ponownie użyła żyletki, by sprawić sobie ból. Wiem, że nie robi w ten sposób dobrze, ale ja nie mogę jej pouczać. Może się nie tne, ale nie jestem wcale lepsza.
Po strasznie nudnym przemówieniu dyrektora poszliśmy do klas, gdzie wcale nie było ciekawiej. Gdy wreszcie wyszliśmy z budynku było już po dwunastej, więc postanowiłam zbierać się do domu. Dzisiejszy trening baletu miał zacząć się wyjątkowo wcześnie, a poza tym byłam jeszcze z kimś umówiona.
Oddalając się już od grupki dziewczyn, które otaczały Ali, rzuciłam krótkie "pa" w ich kierunku, po czym dojrzałam lekki uśmiech na twarzy mojej przyjaciółki.
W szybkim tempie doszłam do bramy szkoły, gdzie czekał już Louis:
- Masz towar? - zapytałam.
- Może troche spokojniej? Co? Może znajdzie się coś dla ciebie - powiedział, po czym wyciągnął z kieszeni woreczek z białym proszkiem. Podałam mu plik banknotów, który nerwowo ściskałam w kieszeni.
- Nie przeliczysz? - wyszeptałam.
- Za bardzo się mnie boisz, żeby mnie oszukać.
W tym właśnie momencie poczułam jak coś ściska mnie w żołądku, a przez całe ciało przechodzą zimne dreszcze. Nie byłam zbyt bojaźliwa, ale gdy w pobliżu był Louis nie umiałam kontrolować mojego strachu.
- Nie boje się ciebie. - powiedziałam sama nie wierząc w swoje słowa.
Nagle Louis złapał mnie za nadgarstki i oparł na ścianie.
- Teraz też się mnie nie boisz? - nic nie odpowiedziałam, a on zaczął mnie całować. Próbowałam krzyczeć, ale to nic nie dało.